Katastrofa w Fukishimie może się być argumentem za rozwojem energetyki jądrowej

Niepowodzeniem zakończyły się próby oparcia japońskiej energetyki o spalanie gazu i węgla. Dlatego dwa lata po katastrofie w Fukishimie Japonia wraca do gospodarki opartej na energii jądrowej. Do końca roku wszystkie reaktory zostaną unowocześnione według nowych standardów. Paradoksalnie największa od czasów Czarnobyla katastrofa w elektrowni jądrowej w Fukishimie może się okazać argumentem za kontynuowaniem rozwoju energetyki atomowej.
W Japonii zamierzano przekształcić energetykę, tak aby była ona oparta na OZE oraz na spalaniu węgla i gazu. Wyłączono także wszystkie reaktory. Doprowadziło to jednak do znacznego osłabienia ekonomicznego.
– Gospodarka japońska zamiast być potężną gospodarką, jaką do tej pory była, stała się słaba i państwo zaczęło tonąć w długach – przypomina prof. Andrzej Strupczewski, Przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego w Narodowym Centrum Badań Jądrowych "Świerk". – Okazało się, że bez energetyki jądrowej Japonia żyć nie może. Wobec tego musieli do niej wrócić. Jest to kwestia kilku miesięcy, te działania już są podjęte i na pewno pod koniec roku zobaczymy już szereg elektrowni jądrowych zmodernizowanych – dodał ekspert
Koszty katastrofy w Fukishimie szacowane są na ok. 40 mld dolarów, a więc 30 mld euro.
– Japończycy policzyli, że nawet jak wliczą sobie koszty tej katastrofy w koszty energetyki jądrowej, to i tak jest ona najbardziej opłacalna dla kraju – wyjaśnia prof. Strupczewski w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria. – Oczywiście, bardzo ważną sprawą jest to, że w katastrofie fukushimskiej nie zginęli ludzie. Zginęli oni wskutek tsunami, trzęsienia ziemi. To były ogromne straty rzędu 20 tys. ludzi. Natomiast promieniowanie nie zabiło nikogo ani nie spowodowało szkód zdrowotnych.
Braku szkodliwości zdrowotnej awarii w Fukushimie potwierdza także przedstawiony przed kilkoma tygodniami raport komisji ONZ ds. skutków promieniowania.
Eksperci uważają, że energetyka jądrowa jest bezpieczna, bo awaria, która nastąpiła w wyniku największego tsunami i trzęsienia ziemi w historii Japonii, nie doprowadziła nikogo do śmierci ani problemów zdrowotnych. Jedyną winą jest to, że reaktory w Fukushimie były przestarzałe, wyprodukowane 40-50 lat temu i niemodernizowane. W najnowszych reaktorach, w przypadku awarii awarii, paliwo pozostaje wewnątrz reaktora.
– U nas reaktory III generacji, takie jak EPR czy AP1000 mają tę zdolność, żeby taki stopiony rdzeń zatrzymać, żeby nie wyszedł poza obudowę i nie stworzył zagrożenia radiologicznego w okolicy – mówi profesor Strupczewski. – W Japonii tego nie było, teraz będzie to wymagane.
Powołana po katastrofie japońska komisja ogłosiła nowe, bardzo surowe normy dla działających reaktorów.
– Od czerwca 2011 do kwietnia 2012 r. także w Europie przeprowadzono stress testy elektrowni jądrowych, mające sprawdzić ich odporność na zagrożenia. Z kontroli wynikło, że elektrownie na ogół są bezpieczne, nie trzeba niczego zmieniać na łeb na szyję, ale można podnieść ich bezpieczeństwo. I te zalecenia kosztują średnio 250 mln euro – wyjaśnia profesor.
Modernizacja starych reaktorów jest bardziej opłacalna niż budowanie nowszych. Realizacja elektrowni II generacji o mocy 1 000 MW kosztowało ok. 2-2,5 mld euro, powstanie nowej to koszt 4-4,5 mld euro.
– Te 250 mln euro na podniesienie klasy starych reaktorów jest całkiem rozsądną sumą – mówi profesor Andrzej Strupczewski. – Nie wpłynie to znacząco na konkurencyjność pracujących obecnie reaktorów II generacji, a są one bardzo konkurencyjne – we Francji dostarczają prąd za 42 euro 1 MWh, podczas gdy morskie farmy wiatrowe w Niemczech dostarczają za 190 euro za MWh.
Wśród koniecznych poprawek znajduje się m.in. dołożenie dodatkowego systemu chłodzenia i dodatkowych generatorów prądu elektrycznego. Dzięki temu elektrownia będzie mogła samodzielnie, bez żadnego wsparcia z zewnątrz działać przez tydzień.
– Zakładamy, że w sytuacji katastrofy następuje zalanie całej okolicy, zniszczenie wszystkich linii wysokiego napięcia elektrownia, zniszczenie dróg, lotnisk, przerwanie łączności, czyli elektrownia jest pozostawiona sama sobie. W tej sytuacji musi przez tydzień – takie są wymagania europejskie i amerykańskie - przetrwać bez pomocy z zewnątrz. I europejskie elektrownie to spełniają – przekonuje ekspert.
(ma)
Kategoria wiadomości:
Z życia branży
- Źródło:
- GazetaPrawna

Komentarze (0)
Czytaj także
-
Magazynowanie lub komplementarne wykorzystywanie energii elektrowni wiatrowych
W związku z problemem zmiennej siły wiatru rodzi się pokusa, aby energię uzyskaną w okresach wietrznych przechowywać do wykorzystania w okresach...
-
Kluczowa rola wycinarek laserowych w obróbce metali
www.automatyka.plWycinarki laserowe zrewolucjonizowały przemysł obróbki metali, oferując niezwykłą precyzję i efektywność. Dowiedz się, dlaczego są one...
-
-
-
-